Unia Europejska zamroziła nam blisko 3,5 mld złotych na drogi. Rząd przekonuje nas, że nic sie nie stało. Najważniejsze, że to polska strona zauważyła i zgłosiła nieprawidłowości. Takie argumenty padają z ust polityków, którzy rządzą w Kraju.
A kto miał zareagować i zgłosić?
Unia, czy Polska, która musi spełnić wszelkie warunki, aby otrzymać pieniądze? Gdyby wykryto to na poziomie Unii to pieniądze stracilibyśmy bezpowrotnie.
Oskarżenie dotyczy ustawiania przetargów, ale też korupcji przy ich procedowaniu. I w tym należy się doszukiwać zepsucia Państwa.
W myśl powiedzenia, że ryba psuje się od głowy.
Skoro politycy, organy sprawiedlowości i media bronią skorumpowanych i atakują tych co z tym walczą to mamy to co mamy. Przykładem niech będzie spektakl z celebrytą Mirosławem G. Kolejny przykład zachęcający do korupcji to przykład byłej posłanki PO Beaty Sawickiej. Zamiast słów oburzenia widzieliśmy atak na służby, które to wykryły i na polityków, którzy to napiętnowali.
Dlatego nie może być zgody na obronę korupcji. Żaden polityk w imię walki międzypartyjnej nie ma prawa bronić skorumpowanych. Nie ma dla tego usprawiedliwienia, ani wrażliwością kobiecą (Sawicka), ani dowodami wdzięczności (dr Mirosław). Nie można też tłumaczyć wysokością łapówki, bo apetyt i bezkarność wzajemnie się napędzają.
Polacy nic się nie stało?
Stało, bo wskutek układów i przyzwolenia na korupcję zamrożono nam 3,5 mld złotych, a tłumaczenie, że strona polska wykryła i zgłosiła nieprawidłowości jest mało poważne. Gdyby tego nie zrobiła to nie o zamrożeniu, a o stracie byłaby mowa.